Home > Nauka > Jak nauczyłem się ośmiu języków [recenzja]

Jak nauczyłem się ośmiu języków [recenzja]

Recenzowaną dzisiaj książkę kupiłem na jednej z bibliotekowych wyprzedaży. Łatwo było ją przeoczyć, bo liczy zaledwie 75 stron. Z tego powodu sam autor nazywa ją broszurą.  W momencie zakupu, nazwisko Broniarek brzmiało dla mnie nieznajomo. Szybko przekonałem się, że książka została napisana przez osobę niezwykle utalentowaną pod względem językowym, która dzięki tym umiejętnościom, osiągnęła sukces w życiu zawodowym.

Zbigniew Broniarek zaczynał swoją karierę jako dziennikarz Życia Warszawy, tłumacząc depesze prasowe. Szybko awansował na korespondenta zagranicznego Trybuny Ludu, zostając nawet akredytowanym przedstawicielem w Białym Domu oraz stałym korespondentem w Paryżu i Sztokholmie.  Tytuł książki zdradzam nam, że Broniarek biegle komunikował się używając angielskiego, niemieckiego, francuskiego, portugalskiego, hiszpańskiego, szwedzkiego oraz włoskiego.

To, co wyróżnia tę pozycję, to odmienne od powszechnego spojrzenie na naukę języków. Dzisiaj otaczają nas one dosłownie wszędzie. Rynek szkół językowych cały czas się powiększa, a gdy nie chcemy zapisać się na kurs, możemy robić to przy pomocy komputera czy smartfona. Wyobraźmy sobie jednak sytuację osoby, która tuż po II Wojnie Światowej chciała podjąć się tego karkołomnego zadania. Pierwszą barierą był brak wolnego obiegu podręczników oraz ich archaiczny charakter. Drugą, poważniejszą barierą, były kwestie polityczne. Język angielski był przecież na cenzurowanym.

W książce występują dwa rodzaje wątków. Pierwszy z nich, to pełne anegdot pamiętnikowe opowiadania o pracy tłumacza w okresie PRL. Drugi typ – to wskazówki dotyczące metod nauki języków obcych. Z pewnością jest to lektura obowiązkowa dla studentów kierunków filologicznych, chcących związać swoją przyszłość z zawodem tłumacza.  Możliwe, że niektórzy potraktują ją jako dobrą przestrogę, gdyż autor wyraźnie daje nam do zrozumienia, że rola tłumaczy jest społecznie niedoceniania.

broniarek Gdy autor przechodzi do opisu wykorzystywanych przez siebie metod, wprawia nas w osłupienie. Jego pierwsze doświadczenia polegały na zapamiętywaniu i recytowaniu tekstów w obcym języku. Przy okazji, dowiadujemy się, że w czasach jego młodości sporym osiągnięciem technicznym było korzystanie z lingwafonów. Czym są lingwafony? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie na kartach książki 😉

Autorska metoda Broniarka okazuje się być jak najbardziej nowoczesną. Tak się złożyło, że  przerwach w lekturze książki powtarzałem podstawy niemieckiego przy pomocy Duolingo. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że opracowana kilkadziesiąt lat temu metoda jest podstawą działania tej aplikacji! W czasach kartki i papieru, wymagała ona konsekwencji i skrupulatności. Obecnie wszystko   sprowadza się do uzupełniania wskazanych zdań.

Podsumowując, dlaczego warto przeczytać tę książkę? Każdy rozdział kończy się jasnymi wskazówkami, jak postępować, ucząc się języka. Daje ona też dużą dawkę motywacji do nauki. Autor obala w niej mit o dzieleniu ludzi na posiadających i nie posiadających zdolności językowych.

Przy okazji zachęcam Was do zapoznania się z całym dorobkiem Zbigniewa Broniarka. Na YouTubie znajdziecie nagrania z jego udziałem. Zdecydowanie był on człowiekiem minionej już epoki, co czyni go świetnym wzorem do naśladowania dla młodych dziennikarzy i adeptów sztuki translatorskiej.

Jeśli nie macie pod ręką recenzowanej książki, już teraz możecie sięgnąć po jeden z polecanych przez mnie e-booków językowych. Ich listę znajdziecie tutaj. Miłego czytania! 🙂

Skomentuj przez Facebooka

comments

,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

TOP